Nie napijesz się ze mną?
„Nie napijesz się ze mną?” – któż nie zna tego słynnego zapytania? Ciężko odmówić, prawda? A to najsłynniejsza impreza w kraju! Imieniny Ani! Ani moje, ani twoje..., ale kto choć raz nie skosztował alkoholu w swoim życiu? Jedni się sparzyli, innym posmakowało… Polacy słynną na cały świat z tego, że piją dużo alkoholu, zwłaszcza wódki oraz że światowa śmiertelna dawka spożycia trunków ich nie dotyczy. Wyprzedzają nas tylko Rosjanie. Czy nie jest tak, że jako naród jesteśmy skazani na picie alkoholu, a problem z nim jest jedną z naszych chorób narodowych? Jesteśmy z dziada, pradziada pokoleniem alkoholików. Można rzec, że przekazane nam to genetycznie. Ba! Wyssane z mlekiem matki. Warto przypomnieć sobie dzieciństwo, lata młodości, dorosłe życie. W tym kraju nie było imprezy bez alkoholu. Urodziny, imieniny, komunie wesela czy sylwestry. Zwykłe pójście w gości wyglądało tak, że kawa była tylko dodatkiem do głównego trunku na stole. Nawet w pracy się „przelewało”, bo takie były czasy. Teraz czasy się trochę zmieniły, ale problem pozostał. O ile kiedyś było to dla nas naturalne, teraz stanowi problem i to całkiem poważny. Chyba każdy w swoim otoczeniu zna kogoś, kto zmaga się z tym nałogiem. A jeśli się wydaje, że nie zna, to się grubo myli. Alkoholik potrafi się świetnie kamuflować. Warto podkreślić, że to nie jest choroba, która dotyczy tylko patologii społecznej. Problemy z alkoholem mają też inne grupy społeczne – są wśród nich m.in. lekarze, sędziowie, czy aktorzy.
Problem dotyczy wielu, tylko nie każdy zdaje sobie tego sprawę. Alkoholizm to nie jest tylko picie na umór bez chęci wytrzeźwienia. Możecie być zaskoczeni, ale codzienne piwko po pracy, codzienny drink przed snem czy lampka wina do obiadu – to już jest alkoholizm. Jeśli picie choćby niewielkiej ilości alkoholu jest naszym codziennym rytuałem to wtedy
mamy problem. „Potrzymaj mi piwo” – tymi słowami jeszcze nic dobrego się nie skończyło. Alkohol może i dodaje odwagi, ale jednocześnie odbiera rozum. Większość wypadków w naszym kraju dzieje się po spożyciu alkoholu. Ile razy po pijaku ktoś skoczył na główkę do jeziora, łamiąc sobie kręgosłup. Ilu utonęło, bo myśleli, że są zawodowymi pływakami. Ilu próbowało coś udowodnić, że niemożliwie jest możliwe.
Piłeś, nie jedź! To hasło powinno być jak mantra wpajane każdemu. Plaga pijanych kierowców w Polsce ma tak ogromną skalę, że walka z nimi jest z góry skazana na porażkę. Kary za jazdę po alkoholu są wciąż za niskie i nieadekwatne do popełnianych czynów. Jak już jakiś idiota wsiądzie za kółko pod wpływem, to jeśli sam siebie zabije, to będzie po problemie. Gorzej, jeśli przez niego dojdzie do tragedii lub sam w wyniku powikłań będzie ciężarem dla rodziny. Reagujmy! Jeśli pozwalamy świadomie komuś na jazdę pod wypływem alkoholu, to w razie tragedii też jesteśmy współwinni, bo mogliśmy temu zapobiec.
Przykład z maja tego roku: 35-letni mężczyzna z potrójnym zakazem prowadzenia samochodu, mając 3 promile wsiada za kierownicę, żeby dojechać do stacji oddalonej o 500 m. Przejeżdża tylko 150 m i na głównej drodze doprowadza do wypadku. Na miejscu ginie 70-letni kierowca skutera. Kierowcy pod wpływem nic nie jest. Takich historii jest dziennie kilkadziesiąt.
Alkoholizm to straszna choroba, która niszczy całe rodziny i choć może się wydawać, że nad nią panujemy to prawda jest całkowicie odwrotna. Na zakończenie opowiem pewną sytuację. Na wyciecze studenckiej wykładowca mówi z przekąsem do pijanego studenta: - Jest pan alkoholikiem!
Na co student odparł:
- Nie jestem alkoholikiem, tylko pijakiem!
- A jaka jest różnica?– wykładowca pyta z zaciekawieniem.
- Alkoholik pije, bo musi, a pijak pije, bo chce!
- Ma pan trochę racji - jest pan pijakiem, który nie wie, że już jest alkoholikiem. –
podsumował wykładowca.
Daniel Mucha
Redakcja mojaWieś ..